Hej wszystkim! Ostatnio naszło mnie na przemyślenia w materii naszego narodowego podejścia do sukcesu. O moich obserwacjach i przekonaniach przeczytacie w poniższym wpisie.
Czy spotkaliście się kiedyś wśród swoich znajomych, przyjaciół czy rodziny z postawą zazdrości czy wręcz zawiści wobec tych, którym się w życiu lepiej powodzi? Często na swojej drodze spotykam osoby przekonane, że czyiś sukces to wynik szczęścia, fuksa czy ślepego losu. Co gorsza równie często w rozmowach sformułowanie „człowiek sukcesu” jest utożsamiane ze złodziejem. Jest jakieś takie przekonanie w narodzie, że nic się nie da, nie opłaca. Oczywiście za całe zło tego świata obarczany jest rząd, sąsiad, pogoda czy pech. Tymczasem to przecież my sami decydujemy o tym jak wygląda i jak będzie wyglądać nasze życie. To od nas zależy czy spędzimy popołudnie przed telewizorem czy poświęcimy nasz wolny czas na poprawę swojej sytuacji.
Na start dobrze jest przeczytać np. autobiografię znanych ludzi sukcesu. Z większości publikacji można się dowiedzieć, że każdemu z nich było szalenie ciężko na początku. Każdego dnia musieli rozwiązywać nowe problemy a życie wielokrotnie dawało popalić. Mimo wszystko trwali w swoich planach i dzień po dniu je realizowali. Dziś widzimy tylko sam wierzchołek góry lodowej (sukces) natomiast cała reszta (żmudna praca) schowana jest pod wodą.
Nie tak dawno miałem ochotę pomóc osobie z bliskiego otoczenia. Na fali zmian w naszym życiu chciałem zarazić ją swoim nowym podejściem do życia i finansów. Niestety bez szans na powodzenie. A było to tak:
X: Ach, gdybym tak zarabiał ze 4000zł to bym był zadowolony i nie musiałbym się o nic martwić.
Ja: Ale przecież zarabiasz całkiem fajne pieniądze, nie masz jeszcze rodziny, dzieci. Dlaczego narzekasz?
X: No niby tak ale wiecznie jestem bez kasy. Nie mam na wczasy ani na fajny samochód.
Ja: Bez przesady. Jeśli chcesz lepiej zarabiać to musisz się wykazywać w pracy aby Cię docenili a to wymaga czasu. A może po prostu za dużo wydajesz?
X: Oj tam za dużo, po prostu za mało zarabiam i tyle.
Ja: Słuchaj, zrób tak jak ja. Stwórz plan, załóż budżet. Sprawdź na co rozchodzą się pieniądze i zapanuj na tym. Tu masz książkę, poczytaj.
X: A daj spokój , to bez sensu.
Ja: Co bez sensu?
X: A bo inni to nic nie robią a dostają więcej.
Ja: Musisz skupić się na swojej osobie. Możesz się doszkolić, przekwalifikować lub założyć własną firmę.
X: Ja to bym wolał nic nie zmieniać, tylko ta kasa…
Ja: Ale tak się nie da. Musisz najpierw dać coś od siebie.
X: Dobra, nie było tematu.
Nic mi się nie udało wskórać. Żeby coś zmienić w swoim życiu trzeba tego jeszcze chcieć.
Najłatwiej jest zrzucać winę za swoje niepowodzenia na wszystkich dookoła. A gdy padnie przykład odniesienia sukcesu przez kogoś z bliskiego otoczenia usłyszysz, że:
– akurat mu się trafiło
– miał plecy
– miał szczęście
– miał bogatych rodziców
– ukradł
Itp. itd.
Że generalnie jego sukces to wypadkowa jakiegoś konkretnego zdarzenia a nie długotrwale budowany w mozole wynik.
Chyba łatwiej nam czasami wmówić sobie, że nasze niepowodzenia to kwestia czynników zewnętrznych. Że nie mamy na to wpływu. Do tego wystarczy się otoczyć ludźmi o podobnych poglądach i „jedziemy z kilofami na Warszawę”.
A przecież istnieje inne podejście. Wystarczy tylko otworzyć umysł. Ruszyć tyłek i wyjść ze swojej strefy komfortu. Odpuścić sobie narzekanie i po prostu zacząć dawać od siebie nieco więcej. Jak to mówią „lepiej spróbować i żałować niż żałować, że się nie spróbowało”. Pozwolę sobie posłużyć się moim przykładem. W ciągu ostatniego roku udało mi się zrealizować masę rzeczy, których wcześniej nie robiłem. Oto kilka z nich:
- Wakacje organizowane samodzielnie
W zeszłym roku tygodniowy urlop spędziliśmy w Hiszpanii. Były to pierwsze wczasy zorganizowane od deski do deski samodzielnie. Zaczęliśmy od zakupu biletów. Akurat była promocja w Wizzair. Potem analiza miejsca pobytu i wstępny zarys programu naszej wycieczki. Gdy już wiedzieliśmy co chcemy na miejscu robić zarezerwowaliśmy hotel. Idealna lokalizacja pozwalająca połączyć wypoczynek ze zwiedzaniem. Wczasy super! Udało się i poleżeć na plaży i odwiedzić małpki na Gibraltarze. Satysfakcja niesamowita bo przecież sami byliśmy sobie organizatorami, przewodnikami itp. Od tamtej pory każdy nasz urlop wygląda w ten sposób.
- Stworzenie strony na WordPress
Jestem autorem bloga startupia.pl. Nigdy nie miałem okazji stworzyć strony internetowej. Zawsze była to dla mnie czarna magia. Nie wyobrażałem sobie pisania wielostronicowego kody, który na koniec okazuje się być witryną internetowa. Po prześledzeniu forów okazało się, że istnieje uniwersalne narzędzie do tworzenia stron – WordPress. Spędziłem dwa dni na studiowaniu tutoriali i zacząłem działać. Blog powstał w ciągu tygodnia. Niemożliwe stało się faktem…
- Opanowanie technologii druku 3D
Moja żona w ramach swojej działalności zakupiła drukarki 3D. Muszę przyznać, że jest to niesamowita technologia, która na chwilę obecną nie jest jeszcze bardzo popularna a wiele osób, którym pokazujemy wydruki nie wierzy, że dana rzecz pochodzi z drukarki. Przez ostatnie 2 miesiące opanowaliśmy z żoną obsługę maszyny, obróbkę plików do wydruku. Najbliższy czas spędzimy na podszkoleniu się z projektowania w trójwymiarze.
Nie każde nasze działanie od razu przekłada się na konkretny wynik ale samo podejmowanie się wyzwań wzbogaca nas samych. Zapewne każdy z Was doświadczył w swoim życiu takiej chwili zadowolenia kiedy udało się zrealizować coś co do nie dawna wydawało się niemożliwe. To daje niesamowitego kopa!
Na koniec
Wyrzućmy narzekactwo z naszego życia. Największym naszym wrogiem jesteśmy my sami i nasza motywacja a raczej jej częsty brak. Przestańmy kojarzyć sukces ze złodziejstwem. Czyż sami nie chcielibyśmy być kojarzeni jako ludzie, którym się udało. Nie ma co zazdrościć innym bogactwa, lepiej wypracować swoje własne. Na naszej drodze stanie szereg problemów i wyzwań ale przecież nikt, nie mówi, że będzie łatwo.
Czy w Waszym otoczeniu spotykacie się z podobnymi postawami? Jak postrzegacie sukces? Podzielcie się ze mną w komentarzach swoimi przemyśleniami.
Do następnego!